W dniu 10.03.2016r. około godziny 13:30 z jednostki OSP Czaplinek został zadysponowany podnośnik koszowy do pożaru kamienicy przy ul. Dworcowej w Drawsku Pomorskim.
info: gk24.pl foto: dsi.net
Osiem osób ucierpiało w tragedii, jaka rozegrała się w czwartek po południu na poddaszu trzypiętrowego budynku przy ul. Dworcowej w Drawsku Pomorskim. Bohaterska matka, która własnym ciałem osłaniała swoje dziecko przed ogniem z ciężkimi poparzeniami przebywa w szpitalu w Szczecinie. Jej 5-letni synek też jest poparzony, ale jego życiu nic nie zagraża. - Byliśmy z żoną w pracy. Starszy 28-letni syn wyszedł po zakupy. W mieszkaniu była moja 27-letnia córka z wnukiem. Spali - powiedział nam właściciel mieszkania przy ul. Dworcowej.
W pewnym momencie w przedpokoju zapaliła się boazeria. Wszystko wskazuje na to, że wskutek zwarcia instalacji elektrycznej. Gdy matka i jej synek obudzili się, w mieszkaniu było już pełno dymu, a droga ucieczki została odcięta. Cały przedpokój był już w ogniu. Dzielna kobieta otworzyła na okno, plecami zaparła się o framugę okna, a nogami o rynnę biegnącą poniżej okna na poddaszu. Mocno przytuliła synka, zasłaniając go przed ogniem i dymem. Sąsiedzi natychmiast wezwali pomoc: straż pożarną i pogotowie ratunkowe.
- Gdy przyjechaliśmy na miejsce sytuacja była dramatyczna. Matka z dzieckiem na ręku wisząca w oknie, a za nimi żywy ogień i kłęby dymu. W drugim oknie również dwie osoby z sąsiedniego mieszkania wołały o pomoc. Przystawiliśmy drabinę. Wszedłem do góry, wziąłem z rąk matki dziecko i zniosłem je na dół. Natychmiast wróciłem po matkę - relacjonuje st. kpt. Andrzej Podolak dowódca Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej PSP w Drawsku Pomorskim.
Strażak wziął kobietę na ręce. Miała spalone włosy, poparzoną twarz, ramiona i ręce. Natychmiast udzielono jej pierwszej pomocy, a później śmigłowiec zabrał ją do szpitala w Szczecinie. Strażacki podnośnik uratował z opresji kolejne dwie osoby z sąsiedniego mieszkania, które też miały odciętą drogę ucieczki, bo na klatce schodowej były kłębu dymu. Na szczęście obrażenia jakich doznali, nie zagrażały życiu. - Dopiero po udzieleniu pomocy ludziom mogliśmy przystąpić do akcji gaszenia mieszkania - powiedział nam A. Podolak.
Strażacy weszli do płonącego mieszkania od strony klatki schodowej. Jeden z nich - ochotnik - zasłabł i trzeba było udzielić mu pierwszej pomocy. Drugi ze strażaków, doświadczony ratownik z JRG dostał się do mieszkania. Niestety, jeden z elementów aparatu do ochrony dróg oddechowych o coś zaczepił. Maska ochraniająca twarz spadła i strażak znalazł się w tarapatach. Udało mu się jednak wydostać z mieszkania, a ratownicy udzielili mu pomocy. Przebywa w szpitalu. Ale to nie był koniec rozgrywającego się na oczach mieszkańców dramatu. Starsza kobieta mieszkająca na parterze budynku, w którym wybuchł pożar, doznała zawału serca. Pogotowie zabrało ją do szpitala. Zasłabła również matka, której córka i wnuk ucierpieli w pożarze.